wtorek, 29 października 2019

Week 1. Witaj szkoło!

W pierwszym tygodniu Knicks rozegrali trzy spotkania:

San Antonio Spurs - New York Knicks 120:111
Brooklyn Nets - New York Knicks 113:109
New York Knicks - Boston Celtics 118:95

Pierwszym rywalem w sezonie byli podopieczni Gregga Popovicha. I trzeba oddać Knicks, że w tym starciu długo pozostawali w grze o zwycięstwo, głównie za sprawą tercetu Barrett - Randle - Morris (motywowały go te gwizdy z trybun). Spurs mieli jednak świetnie dysponowany duet Murray - Aldridge. Gospodarze wygrali dzięki run'owi w połowie czwartej kwarty, na który nowojorczycy nie znaleźli odpowiedzi.

Kolejnym starciem były derby Nowego Jorku. Mecz o podwójnym ciężarze gatunkowym - tak, tak Nets, we know what You did last summer! Zgodnie z przewidywaniami, gospodarze niemal przez cały czas utrzymywali przewagę. Zaskoczenie przyszło w czwartej kwarcie, kiedy to dzięki punktom Barretta, Ellingtona i Randle'a, Knicks wyszli z kilkunastopunktowej straty i objęli prowadzenie na kilka minut przed końcem. Przyczyny porażki najlepiej zobrazuje krótka informacja, jak wyglądały ostatnie akcje Knicks - strata Randle, strata Ellingtona, pudło Morrisa z nieprzygotowanej pozycji i strata Randle. Szkoda, taka szansa na pokonanie rywali zza miedzy może się nie powtórzyć w tym sezonie.

Ostatnim rywalem w tym tygodniu byli Celtics. Tutaj kolejny prztyczek w nos Knicks - Kemba Walker. To spotkanie było bardzo wyrównane przez trzy kwarty. Było to o tyle szokujące, bo Knicks w tym czasie popełnili ponad 20 strat. Ale potrafili powstrzymać rywali w obronie i na desce. Dodatkowo świetne zawody rozgrywał R.J. Barrett (może poza rzutami wolnymi). Niestety w czwartej kwarcie swój show zaprezentował Kemba Walker i Celtics ostatecznie wysoko wygrali. W tym meczu do ogródka Coacha Fizdale'a wpadły kolejne dwa kamienie. Pierwszy - dlaczego trener nie wstawił Ntilikiny (nadal najlepszy defensor w drużynie), gdy Walker zaczynał się rozpędzać? Drugi - dlaczego Smith Jr grał pomimo trudnej sytuacji pozaboiskowej? Chyba czas się żegnać, trenerze. Coraz mniej Pana broni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz