poniedziałek, 17 lutego 2020

Podsumowanie 1 części sezonu

Drużyna 
W lecie New York Knicks zostali zbudowani według planu B. Plan A zakładający wybór w drafcie Ziona Williamsona, a potem podpisanie kontraktów z Kyrie Irvingiem i Kevinem Durantem całkowicie nie wypalił. Najpierw w drafcie z numerem 3 został wybrany kolega Ziona z Duke - RJ Barrett. Irving i Durant wypięli się na organizację Jamesa Dolana wybierając lokalnego rywala z Brooklynu.
Management Knicks przystąpił do realizacji planu awaryjnego jakim było masowe podpisywanie kontraktów z jeszcze wolnymi graczami na rynku. I tak trafili do nas Julius Randle, Elfrid Payton, Reggie Bullock, Taj Gibson, Wayne Ellington, Bobby Portis oraz Marcus Morris po perturbacjach z kontraktem w San Antonio. Dodatkowo w drafcie Knicks pozyskali litewskiego obrońcę Ignasa Brazdeikisa. Większość z nich na jedno i dwuletnich kontraktach z różnymi opcjami i zapisami umożliwiającymi ich wcześniejsze zakończenie lub przynajmniej łatwe do wytransferowania w trakcie sezonu. Taka drużyna zbudowana na chwilę, żeby nie ładować się w długie i kosztowne kontrakty. Celem miało być kolejne Free Agency i kolejna próba pozyskania topowych wolnych agentów.
Z tego misz-maszu trener David Fizdale miał skleić drużynę, która nie miała nawet wyznaczonego celu. Ktoś tam cicho przebąkiwał o play offs, ale prawda jest taka, że Fizdale miał rozwijać i ogrywać młodych graczy, żeby byli gotowi jak do drużyny przyjdą prawdziwe gwiazdy NBA. I jak to zwykle w Knicks coś nie pykło, bo Fizdale'a już nie ma, a jego zastępca i jednocześnie asystent Mike Miller od razu dostał łatkę tymczasowego bez większych perspektyw na zbudowanie czegoś stałego według własnego pomysłu trenerskiego. O dziwo drużyna pod dowództwem Millera zaskoczyła, pozbyła się presji jakichś chorych oczekiwań i zaczęła walczyć na parkiecie w każdym meczu. Knicks ograli nawet kilku contenderów (Miami, Portland, Indiana). Na parkiecie w końcu rządzi jakaś myśl i schematy zamiast przypadków. Z perspektywy zwolnienie "podobno" lubianego przez graczy Fizdale'a okazało się słuszne. Z pracy wyleciał też prezydent klubu Steve Mills, współodpowiedzialny za kilka ostatnich chudych lat. W jego miejsce Dolan wstawił agenta sportowego Leona Rose'a, który prawdopodobnie dostał zadanie poprowadzenia klubu do momentu aż w pełni dostępny będzie twórca potęgi Toronto Raptors - Masai Ujiri.
Czy na tym da się zbudować coś trwalszego niż tylko dotrwanie do końca sezonu? Nie wiemy. Nowy samozwańczy "guru" od marketingu Steve Stoute głośno mówi w mediach o potrzebie zatrudnienia nowego coacha z bardziej medialnym podejściem. Tylko czy showman na ławce jest nam potrzebny? Czy raczej trener mający pomysł i szacunek zawodników? Odpowiedzcie sobie sami. W Knicks jak zawsze wszystko musi być postawione na głowie.
Analizując postawę drużyny widać kilka wyróżniających się postaci jak Morris (odddany do LA Clippers) i Randle, którzy w pierwszej części sezonu stali się liderami drużyny. Po powrocie po kontuzji na parkiecie ważną rolę ma też rozrywający Elfrid Payton. Co można zarzucić ekipie z Nowego Jorku to fakt, że młodzi nie rozwijają się tak jak powinni. Mający chyba największy potencjał Mitchell Robinson został wykopany do drugiej piątki kosztem weterana Taja Gibsona. R.J. Barrett ma problemy ze zdrowiem i skutecznością. Z kolei wybrani w drafcie w poprzednich latach Dotson, Knox i Ntilikina nie robią oczekiwanych postępów. W czeluściach ławki rezerwowych utknął Alonzo Trier, jeden z niewielu graczy którzy w zeszłym sezonie mieli odwagę i umiejętności do gry 1 na 1. Obydwaj trenerzy pracujący dla Knicks mieli problem ze znalezieniem właściwej rotacji, głównie na pozycji rozgrywającego. Dopiero po powrocie Paytona do pełnej sprawności fizycznej sytuacja się unormowała, co wpłynęło na stabilizacje gry całej drużyny.

Bilans (17-38)

Bilans całkowity 17 zwycięstw i 38 porażek jest mocno mylący. Niestety musimy to wszystko podzielić na erę Fizdale'a i erę Millera. Różnica jest dosyć diametralna. Gdyby liczyć tylko czas kiedy tymczasowy Mike Miller rządzi drużyną Knicks byliby na 7 miejscu na Wschodzie i powoli szykowaliby się do play-offów. 
Niestety początek sezonu był fatalny. Knicks zaczęli do 3 porażek, potem przyszło zwycięstwo nad Bulls w Madison Square Garden, gdzie wielką czwartą kwartę miał Bobby Portis. Potem jednak Knicks przegrali 4 kolejne spotkania i zanotowali fatalny początek 1-7. Światełkiem w tunelu były dwa zwycięstwa z Dallas Mavericks dowodzonymi przez rewelacyjnego Lukę Doncicia, oraz nieznaczne porażki z Boston Celtics i Charlotte Hornets gdzie wyszedł brak doświadczenia i cwaniactwa w końcówkach. Niestety trener nie umiał zbudować drużyny, która zrobiłaby krok naprzód i swoją misję zakończył ośmioma kolejnymi porażkami, w tym tak kompromitującymi jak z Toronto (minus 28), z Milwaukee (minus 44) i na pożegnanie z Denver (minus 37). Bilans całkowity Davida Fizdale'a to 4 zwycięstwa i 18 porażek. Co ważniejsze drużyna prezentowała całkowitą monotonię w ataku polegającą na izolacjach Morrisa i Randle'a, chaos w rotacji i podstawowe błędy w obronie, które przeciwnicy z lubością wykorzystywali. 
Coach Fiz został zastąpiony przez jednego z dotychczasowych asystentów Mike Millera, byłego szkoleniowca Westchester Knicks, gdzie odnosił małe sukcesy a raz nawet został tam szkoleniowcem sezonu. Od razu dostał łatkę "tymczasowy", ale zabrał się też do solidnej roboty. Dostał od losu prezent gdyż do rotacji po kontuzji wrócił Elfrid Payton, którego po kilku solidnych meczach przesunął do pierwszej piątki czym wykonał strzał w dziesiątkę, bo od tego momentu drużyna zaczęła grać dużo lepiej, a przede wszystkim stabilniej i przestała być zależna od izolacji Morrisa i Randle'a. Miller zaczął od pechowej porażki z Indianą w MSG, ale krótko potem zaliczył serię dwóch zwycięstw na zawsze ciężkiej wyprawie na zachodnie wybrzeże (wygrane w Sacramento i San Francisco). Początek był ciężki, zdarzały się nadal spektakularne wpadki z dużo silniejszymi ekipami (vide Portland, Miami czy Milwaukee), ale i małymi kroczkami drużyna notowała postęp w grze, szczególnie w obronie (82 punkty stracone na Brooklynie). Zwieńczeniem pierwszego etapu poprawy było efektowne zwycięstwo nad Portland w MSG.
Na początku stycznia przyszło niestety małe załamanie (8 porażek w 9 meczach) i opadła fala pierwotnego entuzjazmu. Jednak ostatnich 12 meczów przed przerwą na All Star Game, przyniosło powiew świeżości w szeregach Knicks. Zdarzyła się nawet seria 4 zwycięstw z rzędu, co nie zdarzyło się ekipie z Nowego Jorku od kilku ładnych lat. Już w tej chwili drużyna wyrównała bilans zwycięstw z sezonu 2018/2019, co znaczy, że mimo budowania składu zawodnikami z łapanki udało się dokonać postępu. Bilans trenera Millera na chwilę obecną to 13 zwycięstw i 20 porażek. Z perspektywą na jeszcze więcej dobrych, zwycięskich meczów do końca sezonu. Największą zagadka pozostaje to jak zareaguje w dłuższej perspektywie drużyna na brak swojego lidera Marcusa Morrisa, który często ciągnął drużynę w końcówkach na swoich barkach. Kto przejmie jego rolę i posiadania w najważniejszych momentach. Z tym będzie musiał się zmagać trener w drugiej części sezonu. Kalendarz i słaby początek sezonu każą raczej zapomnieć o pogoni za 8 miejscem na Wschodzie, zwłaszcza będąc pozbawionym najlepiej punktującego zawodnika. Ale nie takie cuda widziała już NBA.

Atak
Szybki wgląd do zespołowych statystyk i już wiemy, że Knicks są jedną z najgorszych drużyn w NBA jeśli chodzi o atak. Jesteśmy w ostatniej piątce zestawień jeśli chodzi o punkty/mecz (104,8 pkt), skuteczność z gry (44,0%), skuteczność za 3 (33,4%), skuteczność rzutów wolnych (69,2% i zaszczytna ostatnia lokata) oraz asysty (jedynie 21,7 as). Jedyną kategorią ofensywną gdzie nowojorczycy wyróżniają się in plus od początku sezonu są zbiórki ofensywne - z wynikiem 12,1 zbiórki Knicks są numerem 1 w całej NBA, a nasi wysocy robią świetną robotę w tym elemencie gry co daje nam mnóstwo dodatkowych posiadań. Niestety nie są one efektywnie wykorzystywane co dobitnie pokazują statystyki rzutowe. Tyle jeśli chodzi o suche liczby. A jak to wygląda w praktyce? Atak Knicks ewoluuje i zmienia się w trakcie sezonu. Na początku dominowały głównie irytujące izolacje Randle'a (kończone stratami i wkozłowaniem sobie piłki w nogę) i Morrisa (bezsensowne rzuty za 3). Odkąd wrócił Payton i zmienił się trener pojawiły się schematy rozegrania, piłka lepiej krąży po obwodzie w poszukiwaniu wolnego gracza. W ostatnich meczach mocno uaktywnili się tez nasi strzelcy za 3 - Bullock i Ellington. To tyle jeśli chodzi o pozytywy. Nadal jest dużo stagnacji, piłka jest pchana na półdystans a gra ofensywna archaiczna i nieprzystosowana do dzisiejszej NBA, czyli niezliczonych prób rzutów za 3 i kończenia akcji w pierwszych 5-7 sekundach akcji. Przy obecnym rosterze raczej nie ma szans na zmianę stylu do końca obecnego sezonu.

Obrona
Wygląda to przeciętnie. W większości statystyk zespołowych plasujemy w okolicy połowy stawki. Zespół ma potencjał, żeby dobrze bronić strefę podkoszową bo nasi wysocy (Robinson, Randle, nawet Gibson, a wcześniej Morris) nieźle czyszczą tablicę po niecelnych rzutach rywali. Z kolei obrona dystansowa pokazuje, że jesteśmy głęboko w dupie lesie jeśli chodzi o dzisiejszą koszykówkę - nasi rywale rzucają ze skutecznością 38,5% za 3 co stanowi najgorszy wynik defensywny w NBA.
A w praktyce Knicks załatali wielką dziurę podkoszową, którą w ubiegłym sezonie tworzył Enes Kanter, obrona pomalowanego wygląda solidnie, przeciwnicy raczej boją się wchodzić w konfrontację, która z dużą dozą prawdopodobieństwa skończy się blokiem Mitchella Robinsona lub innego gracza który jest w pobliżu bronionej strefy. Na pewno do nadrobienia jest defensywa linii rzutów za 3. Mamy do dyspozycji szybkie ręce niezłych defensorów Paytona czy Ntilikiny, ale obrona zespołowa i przesuwanie się stref na obwodzie czasami woła o pomstę do nieba.
Światełkiem w tunelu jest seria kilku meczów, gdzie Knicks zatrzymywali przeciwników na poziomie 80 kilku punktów, gdzie wszystko grało jak należy. Nowojorczycy są młodym zespołem, który wielu elementów rzemiosła koszykarskiego jeszcze się uczy. Teraz kiedy drużyna już o nic praktycznie nie walczy trenerzy powinni do bólu wpajać zawodnikom schematy defensywne co na pewno zaowocuje w kolejnych latach.

Nastawienie
Jedynym pewnym słowem w organizacji Knicks jest niepewność. Niepewność co do teraźniejszości i przyszłości. Nikt nie może być pewnym ani swojej posady, ani swojej pozycji i roli w drużynie. W takich okolicznościach ciężko o mega pozytywne nastawienie. Nawet gdy ostatnie wyniki drużyny napawają nieśmiałym optymizmem, znowu na horyzoncie pojawia się niepewność czy osoba która w jakiś sposób zaszczepiła ten śladowy pierwiastek dobrych zmian w aspekcie sportowym, będzie nadal na stanowisku za 3-4 miesiące. Trener Miller robi dobrą robotę, ale nowy spec od PR-u już zdążył podważyć jego pozycję stwierdzeniem, że Knicks potrzebują bardziej medialnego coacha. 
Również nastawienie graczy jest różne. Duża część z nich może się rozstać z drużyną już po sezonie, bo mają krótkie kontrakty i różne ciekawe opcje na horyzoncie. Jedni starają się jak mogą, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i zgarnąć z rynku duże pieniądze. Młodzi z kolei przestali robić postępy i ich przyszłość jest również niepewna. Nie do końca jest to ich wina, ale organizacji, która nie umiała z nich wydobyć tego co zapewne planowała. Tacy zawodnicy jak Knox i Ntilikina mają jeszcze dwa lata kontraktu przed sobą i muszą sobie przewartościować pewne rzeczy w swojej karierze, czy chcą się odbić od dołka w rozwoju w jaki wpadli przez ostatnie miesiące czy ustalić swoje priorytety w innym kierunku, a przede wszystkim w innym klubie.
W skrócie: nastawienie w ekipie Knicks przed drugą częścią sezonu jest raczej pozytywne. Gracze robią coraz lepsze wyniki i dobrze im się współpracuje z obecnym trenerem. Z kolei po zmianach w gabinetach na najwyższym szczeblu w organizacji czuć wiatr zmian i próbę odbudowy dawno temu utraconej reputacji na rynku. Co będzie dalej? To definiuje punkt następny czyli cele na przyszłość. W przypadku braku awansu do playoffs już od połowy kwietnia zacznie się szukanie rozwiązań na przyszły sezon a to może oznaczać rozstanie się nawet z połową obecnego rosteru.

Cele na przyszłość
Jakie Knicks mają cele na przyszłość? Myślę, że można je podzielić na dwie kategorie. Sportowe i pozasportowe. A te dwa aspekty dodatkowo jeszcze rozdzielić na krótko i długoterminowe. Spróbujmy więc określić czy istnieje jakaś spójna wizja rozwoju klubu czy też będą dominować tak jak dotychczas działania ad hoc?
Cele sportowe
- krótkoterminowe można określić jako cele do końca obecnego sezonu. Przez słaby bilans na początku można zapomnieć o awansie do playoffs. Strata do 8 miejsca jest zbyt duża i tylko seria kilku zwycięstw z rzędu mogłaby nas do tego celu przybliżyć. Realnie patrząc kalendarz jest tak ułożony, że prawdopodobieństwo zaistnienia takiej sytuacji jest nikłe. Jest dużo silniejszych ekip, które nawet grając na pół gwizdka ograją Knicks w obecnym kształcie. Gra więc będzie się toczyć głównie o zdobywanie doświadczenia młodych zawodników w warunkach meczowych. Przy pozytywnym nastawieniu jakie obecnie panuje Knicks mogą się zakręcić w okolicach 28-29 zwycięstw do końca sezonu. Co może zrobić jeszcze coach Miller do końca sezonu? Np wstawić Mitcha Robinsona do pierwszej piątki i powoli go oswajać z taką rolą przed kolejnymi sezonami. My myśmy dali też więcej minut strzelcom takim jak Dotson, Ellington czy Bullock i przestawiał grę Knicks na rzuty za 3 bo w tym kierunku od lat idzie liga, a my stoimy w miejscu. Rzuty z półdystansu są dziś o wiele mniej warte niż parę lat temu. Co dalej? Julius Randle jako center - ma ku temu wszelkie predyspozycje i pisaliśmy już o tym w przedsezonowej zapowiedzi. To są kierunki jako mogą obrać Knicks w swojej grze do końca sezonu. Tankowanie nie ma sensu gdyż obecne zasady loterii draftowej i tak nie promują całkowicie najsłabszych drużyn. 
- długoterminowe to przede wszystkim draft i free agency. Knicks dysponują dwoma wyborami w pierwszej rundzie i jednym wyborem w drugiej rundzie nadchodzącego draftu. Jeden pick będzie raczej wysoko (w pierwszej 10), drugi raczej pod koniec pierwszej rundy (pozyskany od Clippers). Drugorundowe picki to zawsze loteria ale i tu zdarzały się Knicksom prawdziwe perełki w ubiegłych latach (choćby Mitchell Robinson wybrany z nr 36 czy Willy Hernangomez z nr 35). Nie śledziliśmy jeszcze tegorocznych prospektów, żeby się mądrze wypowiedzieć w tym temacie. Na to przyjdzie czas po sezonie, choćby po turniejach finałowych NCAA które potrafią Mock Drafty wywrócić do góry nogami z dnia na dzień. Drugim etapem będzie decyzja czy przedłużać kontrakty zawodnikom z obecnego składu - w kolejce do rozmów czekają m.im. Payton i Bullock, którzy mają niegwarantowane kontrakty, a także Gibson, Portis, Ellington (wszyscy Team Option) oraz Harkless, Trier i Dotson którym umowy kończą się całkowicie. Szczegółową analizą salary cap zajmiemy się po sezonie, teraz możemy tylko gdybać co zrobi nowy prezydent Leon Rose i co zamierzają poszczególni gracze. Ostatnim elementem długoterminowej strategii sportowej będzie podpisywanie umów z wolnymi graczami. W 2020 nie będzie takich gwiazd jak w ubiegłe lato, ale podwaliny pod lepsze czasy można zrobić już w lipcu gdzie do przechwycenia będą m.in. Athony Davis, Brandon Ingram czy Fred VanVleet. A może agent Rose przekona któregoś gracza ze swojej stajni, że warto pracować u prezydenta Rose'a w Knicks? Do tego zarządzający Knicks będą musieli podjąć decyzję czy zostawić na ławce trenerskiej Mike'a Millera czy też rozpocząć nowy rozdział z bardziej znanym nazwiskiem. Czeka nas ciekawe lato. Dalsze cele wyklarują się wraz z nowym składem i sztabem trenerskim. Na chwilę obecną to tylko gdybanie.

Cele pozasportowe
- krótkoterminowe mamy wrażenie, że tu będzie najciekawiej. Nowy człowiek od marketingu i wizerunku Steve Stoute już określił się jako wszechwiedzący guru, porównał swój status do pozycji rapera Drake'a w Toronto i czujemy, że to dopiero początek zamieszania jakie wprowadzi. Jeśli Dolan uważa, że zatrudnienie showmana i grafomana ma przyciągnąć do Nowego Jorku graczy formatu All Star to jest w błędzie. To myślenie krótkowzroczne. Najlepsi gracze w lidze mają w poważaniu MSG, Dolana i Nowy Jork. Potrzebują sportowych wyzwań, których organizacja Knicks nie zapewniała przez ostatnich kilkanaście lat i co trzeba przyznać, solidnie sobie na taki status zapracowała. Obecnie celem Stoute'a nie powinno być błyszczenie w mediach, ale prawdziwa praca u podstaw. Wyczyszczenie całego syfu jaki powstał w poprzednich latach przez nieudolnych zarządzających, zażegnanie konfliktów (np z Oakleyem) szkodzących wizerunkowi organizacji i wypracowanie spójnej strategii wraz z działem sportowym a następnie wpojenie i zarażenie nią wszystkich ludzi wokół. Dopiero jak gwiazdy NBA zobaczą i usłyszą od obecnych graczy Knicks - "Tak mnóstwo tu się zmieniło i to jest dobre miejsce na Twoją karierę" - to zaczną przychylniejszym okiem patrzeć na MSG. Natomiast wypowiadanie populistycznych tez do zdobycia uwagi i poklasku trąci nam polityką najgorszej jakości, na którą ze względu na lata doświadczeń (oraz polskie piekiełko) jesteśmy szczególnie wyczuleni.
- długoterminowe  w tej kwestii największą decyzyjność ma James Dolan. O finanse nie musi się martwić, właśnie Forbes ogłosił, że Knicks znów są najbardziej wartościową organizacją w całej NBA (wartość klubu wynosi 4,6 mld $). Kwestią kluczową jest to, żeby w nadchodzących miesiącach postawił na właściwych ludzi i nie wtrącał im się w bieżącą działalność pod wpływem impulsów, które nim targają. Wydaje się, że Dolan zagiął parol na Masai Ujiriego, którego wartość wykracza poza samo zarządzanie stroną sportową organizacji. Taka postać może dać organizacji spokój i wiarygodność na lata (kimś takim miał być też Phil Jackson, ale nie wyszło). Z kolei takie wartości mogą przyciągnąć do klubu wielkie gwiazdy, a co za tym idzie sukcesy i pieniądze. A Dolan lubi pieniądze. Kolejną kwestią którą właściciel Knicks musi rozważyć jest wyprowadzka z MSG i budowa nowej hali. Wydaje się, że na dłuższą metę obiekt w centrum Manhattanu nie będzie maksymalizował zysków z działalności sportowej i pozasportowej. Były już przypadki, że NBA wymuszała na klubach budowę nowoczesnej hali. Czy tak samo postąpią w przypadku hegemonów i zarazem sąsiadów (1,5 mili)  z Nowego Jorku? Dolan jest właścicielem całego przedsiębiorstwa zwanego Madison Square Garden a to by oznaczało wyprowadzkę wszystkich jego biznesów na co James raczej nie pójdzie. Ewentualnie nagra o tym piosenkę ze swoim zespołem JD & The Straight Shot.

Oceny indywidualne
Trenerzy
David Fizdale (4-18) - trener który nie umiał znaleźć złotego środka pomiędzy swoją osobowością a grą drużyny. Ponoć uwielbiany przez graczy, ale chyba tylko w szatni bo na parkiecie nikt za Fizdale'a nie umierał. Sympatyczny skądinąd David nie bardzo miał pomysł na grę. Zamiast stawiać na rozwój młodych (poza jednym przypadkiem o którym za chwilę), wykorzystywał głównie graczy podpisanych latem, a tacy zawodnicy jak Dotson czy Trier rzadko podnosili swoje cztery litery z ławki. Kolejnym zarzutem jest zarzynanie naszej perełki z draftu - RJ Barreta, który grał grubo powyżej 30 minut co jak na tak młodego gracza dopiero wchodzącego do NBA jest zadaniem ponad jego siły.
Fizdale'wi pracy nie ułatwiało zamieszanie na pozycji rozgrywającego, które jak się potem okazało było dosyć kluczowe dla stabilizacji gry całej drużyny. W piątce zaczynał (trochę z konieczności) Frank Ntilikina - kontuzję leczyli Payton i Smith Jr (który dodatkowo opuścił kilka meczów przez sprawy osobiste) - a jako wiadomo Francuz nie jest demonem ataku i nie bardzo umie kreować pozycję kolegom, stąd oglądaliśmy wielokrotnie kozłowanie przez całe boisko w wykonaniu Randle'a czy Morrisa. Fizdale z konieczności często wystawiał na jedynce także Barretta. O wszystkich grzechach i zaniechaniach byłego już trenera pisaliśmy już w trakcie sezonu więc nie będziemy się powtarzać. Co nie ulega wątpliwości to fakt, że popełnił dużo błędów w sferze sportowej jak i zarządzania (dał sobie wejść na głowę duetowi Mills-Perry).

Mike Miller (13-20) trener który dał drużynie powiew świeżości, wprowadził do gry schematy w ataku i znacznie usprawnił defensywę. Miller zostawił sobie cały dotychczasowy sztab asystentów (poza Keithem Smartem, który został zwolniony wraz z Fizdale'm). Widać, że dobrze dogaduje się z zawodnikami, zresztą to samo było podczas kilku lat gdy opiekował się filialną ekipą Knicks - Westchester (w końcu został szkoleniowcem roku 2018 w G League). Pod jego skrzydłami bardzo efektywnie zaczęli grać Morris i Payton. Ograniczył minuty Barrettowi przez jest więcej czasu na parkiecie dla takich graczy jak Dotson, Bullock czy Ellington. Knicks pod wodzą Millera zaliczyli 13 zwycięstw, więcej niż ktokolwiek by się spodziewał po tak tragicznym początku. Dla niego pytanie kluczowe jest takie czy zostanie na kolejny sezon? Nawet jeśli nie w roli pierwszego szkoleniowca to miejsce w sztabie powinien mieć zapewnione. Przy nim zawodnicy odżyli i grają z entuzjazmem a tego nie umiał osiągnąć żaden z kilku poprzednich szkoleniowców Knicks (Hornacek, Fisher, Fizdale).

Zawodnicy
Marcus Morris
19,6 pkt | 5,4 zb | 1,4 as | 0,8 prz | 0,4 bl | 1,7 str | 44,2% z gry | 43,9% za 3 | 82,3% wolne | 32,3 min | 43 mecze
Morris latem bardzo chciał trafić do Nowego Jorku, przez co rozstał się z San Antonio Spurs gdzie był już dogadany w sprawie kontraktu. Początkowo irytował długim holowaniem piłki, rzucaniem trójek z bezsensownych pozycji i łapaniem niepotrzebnych fauli technicznych. Z czasem został jednym z liderów drużyny, niezwykle cenny, zwłaszcza w crunch time, gdzie często trafiał ważne rzuty w izolacjach. Morris notował rekordowe liczby jeśli chodzi o średnią punktową i skuteczność rzutów za 3 (powyżej 40%). Dzięki temu stał się łakomym kąskiem podczas trade deadline gdzie do ostatniej minuty walczyły o niego dwa kluby z Los Angeles. Knicks oddali go za spadający po tym sezonie kontrakt Mo Harklessa i dwa picki w drafcie.

Julius Randle
19,3 pkt | 9,6 zb | 3,2 as | 0,8 prz | 0,3 bl | 3,1 str | 45,5% z gry | 26,4% za 3 | 71,2% wolne | 32,8 min | 53 mecze
To miał być najwszechstronniejszy gracz z tych co podpisali latem umowy. Zresztą dostał najdłuższy 3-letni kontakt więc management Knicks widzi w nim lidera i prospekt na kolejne lata. Gdy wchodził do ligi i zaczynał w Lakers wielu widziało w nim drugiego Draymonda Greena, ale szybko się okazało, że Randle nie jest demonem defensywy. Owszem jest wszechstronny jak skrzydłowy Warriors, ale jego liczby wynikają z liczby posiadań a nie gry dla drużyny. Irytujące są jego straty w izolacjach, gdy wychodzi na aut lub wkozłowuje sobie piłkę w stopę. Do tego słabiutko trafia za 3. Randle lepiej się chyba czuje, gdy ktoś inny bierze presję na siebie, wtedy same suche liczby których dostarcza stanowią dla Knicks wartość. Teraz zostanie liderem, po odejściu Morrisa i będzie miał częściej piłkę w crunch time. Już się boimy.
RJ Barrett
13,6 pkt | 5,1 zb | 2,4 as | 1,0 prz | 0,4 bl | 2,1 str | 38,8% z gry | 31,8% za 3 | 61,1% wolne | 30,5 min | 45 meczów
Numer 3 w drafcie 2019 roku. Zanim eksplodował talent Ziona Williamsona często był w mockach numerem 1. Barrett ma wielki potencjał i dużą siłę, którą często widać w walce o zbiórki i wjazdach pod kosz.. Na razie nie radzi sobie w NBA ze skutecznością rzutów, chociaż w wolnych systematycznie z miesiąca na miesiąc się poprawia. Miał kontuzję która wykluczyła go z kilku spotkań (inna sprawa czy to nie były przeciążenia, które zafundował mu Fizdale?). Z sezonu na sezon powinien być coraz lepszy i już w kolejnym roku powinien powoli przejmować pałeczkę lidera drużyny.

Reggie Bullock
9,8 pkt | 2,5 zb | 1,5 as | 1,1 prz | 0,0 bl | 0,7 str | 40,0% z gry | 33,3% za 3 | 86,7% wolne | 26,0 min | 21 meczów
Wrócił po kontuzji i problemach rodzinnych. Wykorzystał kontuzję Barretta i na jakiś czas wskoczył do pierwszej piątki. Wyróżnia się rzucaniem trójek (chociaż na kiepskiej skuteczności) i oryginalną fryzurą. Ma szybkie ręce, przydatne w obronie, zalicza sporo przechwytów. Irytują jego kilkuminutowe przestoje i to, że jest raczej "soft" w walce o piłkę. Nie wiemy czy zostanie na kolejny sezon, takich graczy w NBA jest na pęczki, pewnie będą decydowały bieżące potrzeby w zakresie salary cup.

Elfrid Payton
9,7 pkt | 4,7 zb | 6,9 as | 1,7 prz | 0,4 bl | 2,0 str | 43,0% z gry | 23,7% za 3 | 53,6% wolne | 27,4 min | 36 meczów
Stracił cały początek przez kontuzję. Po powrocie zaczynał jako zmiennik Ntilikiny ale szybko pokazał, że jest najbardziej wartościowym rozgrywającym w rosterze Knicks. Lider na boisku, gra bardzo wszechstronnie (jedno triple-double, kilka razy blisko), jest dobrym obrońcą. Jego gra uruchamia kolegów na wolnych pozycjach, umie wbić się pod kosz i wymusić faul przeciwnika. Właściwie główny zarzut do Paytona jest taki, że nie straszy rzutem z półdystansu i dystansu, a wolne rzuca strasznie. Gdyby nie to byłby pewnie pożądanym elementem układanki w jednym z contenderów NBA. Ale bezwzględnie powinien zostać na przyszły sezon.

Bobby Portis
9,4 pkt | 5,3 zb | 1,6 as | 0,5 prz | 0,2 bl | 1,1 str | 43,1% z gry | 34,8% za 3 | 74,7% wolne | 20,8 min | 55 meczów
Wielkooki Bobby. Trafił do nas ze słabego Chicago i generalnie jest słabym graczem, zwłaszcza w obronie, gdzie gubi krycie, bezsensownie podwaja tam gdzie nie trzeba. W ataku przydatny, umie zdobywać punkty seriami, odważnie i skutecznie atakuje tablice przeciwnika. Natomiast w jego przypadku ważne jest, żeby plusy nie przysłoniły minusów.

Mitchell Robinson
9,2 pkt | 6,7 zb | 0,5 as | 0,9 prz | 1,8 bl | 0,6 str | 73,0% z gry | 0,0% za 3 | 58,1% wolne | 22,6 min | 51 meczów
Wielka bestia podkoszowa, którego rozwój mógłby i powinien być szybszy, ale nie możemy zapominać, że on ma dopiero 21 lat i budowę większej masy mięśniowej przed sobą. Gdybyśmy byli trenerami całą drugą część sezonu Mitch spędziłby w pierwszej piątce, gdzie jego przydatność powinna być sporo wyższa. Na razie wyróżnia się głównie efektownymi blokami i kończeniem akcji z góry po alley-oopach. Na początku sezonu miał problemy z szybkim łapaniem fauli ale ostatnio jest poprawa w tym elemencie gry.

Damyean Dotson
6,7 pkt | 1,8 zb | 1,2 as | 0,5 prz | 0,1 bl | 0,4 str | 42,3% z gry | 35,8% za 3 | 68,8% wolne | 17,4 min | 45 meczów
Świetny gracz 3 & D, z niezrozumiałych względów rzadko wykorzystywany przez Fizdale'a. U Millera grał więcej, dzięki czemu odwdzięczył się kilkoma meczami z kilkunastoma punktami na koncie. Szybki na nogach obrońca, dobry strzelec, nie narzeka na swoją sytuację - wymarzony zawodnik zespołowy. Dotsonowi kończy się kontrakt i to ostatni dzwonek, żeby na niego odważniej postawić.

Kevin Knox
6,8 pkt | 2,9 zb | 0,9 as | 0,4 prz | 0,4 bl | 1,7 str | 36,8% z gry | 32,6% za 3 | 65,1% wolne | 18,3 min | 54 mecze
W zeszłym sezonie zapowiadał się nieźle, ale w tym roku zapowiada się, że będzie oceniany jako draftowy bust. Już są pomysły, żeby go wysłać do Westchester Knicks, żeby tam nabrał pewności siebie. Fatalne statystyki rzutowe, na parkiecie podejmuje złe decyzje co skutkuje sporą ilością głupich strat. Knox nie umie się odnaleźć ani w pierwszej piątce ani z ławki. Trudno to wytłumaczyć bo to zdolny zawodnik po dobrej uczelni. Może nowojorski klimat mu nie służy i lepiej by się odnalazł w mniejszej miejscowości?

Alonzo Trier
6,0 pkt | 1,3 zb | 1,2 as | 0,1 prz | 0,2 bl | 1,0 str | 43,5% z gry | 32,6% za 3 | 79,5% wolne | 12,3 min | 20 meczów
W zeszłym sezonie przebijała z niego odwaga w grze 1 na 1 i bezkompromisowość, odważnie rzucał wyzwanie lepszym od siebie graczom. W tym sezonie prawie nie gra, a jak już się pojawia na parkiecie to raczej na końcówki meczów. Gubi się w obronie i zalicza sporo strat. Jeśli nie zdarzy się jakaś nagła eksplozja jego talentu to raczej nie zobaczymy go w przyszłym sezonie w barwach Knicks.

Frank Ntilikina
5,8 pkt | 2,2 zb | 3,0 as | 0,9 prz | 0,3 bl | 1,3 str | 38,2% z gry | 30,4% za 3 | 86,4% wolne | 20,6 min | 49 meczów
Dostał szansę na grę w pierwszej piątce, którą zaprzepaścił. Drugiej nie będzie. Jego walory defensywne są powszechnie znane. Długie ręce, szybki na nogach, nieustępliwy - jego całej pracy w obronie nie widać w statystykach. Z kolei w ataku kompletnie nieprzydatny - bez rozegrania, bez penetracji, bez rzutu - nie pasuje do obecnej koszykówki. Dla niego chyba lepiej, żeby kontynuował swoją karierę gdzieś w Europie.

Taj Gibson
5,8 pkt | 4,3 zb | 0,9 as | 0,4 prz | 0,4 bl | 0,8 str | 57,2% z gry | 27,3% za 3 | 70,0% wolne | 16,5 min | 52 mecze
Dosyć nieoczekiwanie weteran pozyskany z Chicago Bulls stał się graczem pierwszo-piątkowym. Miał już swoje "momenty" w trakcie tej części sezonu, gra na dobrej skuteczności i jest przydatny na tych kilkanaście minut. Takie biegające doświadczenie. Jego rola to chyba przede wszystkim mentorstwo dla Mitcha Robinsona, bo fizycznie już nie wyrabia z grą dłuższą niż 20 minut. Rodowity nowojorczyk, zostawia serce na parkiecie. I dobry, spadający po sezonie kontrakt.
Dennis Smith Jr
5,2 pkt | 2,3 zb | 2,8 as | 0,6 prz | 0,3 bl | 1,7 str | 34,1% z gry | 29,2% za 3 | 47,8% wolne | 15,5 min | 30 meczów
Przyszedł w pakiecie za Porzingisa i jest jednym z najgorszych zawodników w obecnym rosterze i liderem w kategorii "zawiedzione oczekiwania". Miał być efektownym punktującym a w stronę kosza lecą same cegły. Miał być tym, który porwie tłumy w MSG efektownymi akcjami, a jest cieniem samego siebie z czasów w Dallas. Nawet Kadeem Allen jest bardziej efektywny. Trzeba mu oddać, że stracił kilkanaście meczów ze względu na kontuzję i tragedię rodzinną, które jednak w żaden sposób nie tłumaczą tak fatalnej postawy.
Wayne Ellington
5,1 pkt | 1,6 zb | 1,0 as | 0,4 prz | 0,1 bl | 0,5 str | 35,8% z gry | 34,6% za 3 | 84,6% wolne | 15,3 min | 28 meczów
Zawodnik zagadka. Ostatnie kilka meczów świetnych, kilkanaście punktów z ławki, seryjnie trafiane trójki - gra tak jak tego oczekiwano przed sezonem. Natomiast większość czasu w tym sezonie przesiedział na ławce rezerwowych, kompletnie nie używany w rotacji (pomijam czas kontuzji). Jego ostatnie wyskoki próbujemy sobie tłumaczyć tym, że chce się pokazać kilku klubom zanim wykupi resztę swojej umowy i za minimum dołączy do jednej z ekip walczących o wysokie cele w playoffs. Jesteśmy ciekawi jak się rozwinie jego sytuacja bo to jeden z takich zawodników, którego warto mieć w składzie - strzelec z tak ułożoną ręką jest na wagę złota w dzisiejszej NBA.
Kadeem Allen
5,0 pkt | 0,9 zb | 2,1 as | 0,5 prz | 0,2 bl | 0,8 str | 43,2% z gry | 31,3% za 3 | 63,6% wolne | 11,7 min | 10 meczów
Umowa na zastępstwo, jakby to napisali specjaliści od HR. Niesamowicie wszechstronny rozgrywający, który jest wzywany z Westchester Knicks w wypadku kontuzji. Solidnie wykonuje swoje obowiązki i tyle. Nikt z Allenem nie wiąże jakichkolwiek nadziei na przyszłość.

Maurice Harkless
4,0 pkt | 5,0 zb | 2,0 as | 1,0 prz | 0,0 bl | 0,0 str | 28,6% z gry | 0,0% za 3 | 0,0% wolne | 25,0 min | 1 mecz
Harkless przyszedł w ostatniej wymianie za Marcusa Morrisa. Zdążył zagrać jeden mecz, na podstawie którego nie możemy go ocenić. Najważniejsze, że jego 11-milionowy kontrakt kończy się wraz z końcem czerwca.
Ignas Brazdeikis
1,9 pkt | 0,6 zb | 0,4 as | 0,0 prz | 0,1 bl | 0,2 str | 27,3% z gry | 11,1% za 3 | 80,0% wolne | 5,9 min | 9 meczów
Prospekt z drugiej rundy draftu wysłany do Westchester Knicks i wzywany raz na jakiś czas, żeby zagrać jakieś ogony. W przypadku Litwina przytoczymy statystyki jakie osiąga w G League bo to powie więcej o tym z kim mamy do czynienia. Jest tam zdecydowanie najlepszym graczem Knicks (22,5 pkt; 7,6 zb; 3,1 as; 49,8% z gry; 35,2% za 3), skutecznym i silnym na tablicach. Na pewno zostanie na przyszły sezon i dostanie swoją szansę w lidze letniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz