poniedziałek, 4 stycznia 2021

Pierwsze Kozły za płoty - podsumowanie grudnia

 

Pierwszy kalendarzowy miesiąc rozgrywek nowego sezonu 2020/2021 NBA za nami. Jak na razie dla Knicks sytuacja wygląda lepiej niż się wszyscy spodziewali, głównie dzięki nieoczekiwanemu zwycięstwu z faworyzowanymi Milwaukee Bucks. Terminarz nie rozpieszcza, tak samo jak konieczność zachowania reżimu sanitarnego na każdym etapie przygotowania do meczu. Ale najważniejsze, że po wielu miesiącach bezczynności Knicks znowu grają.

Zapraszamy na podsumowanie pięciu grudniowych meczów!

G1: INDIANA PACERS - NEW YORK KNICKS 121:107

W latach 90. katem Knicks był Reggie Miller, który zaliczał niesamowite występy w playoffach w Madison Square Garden, prowokował Spike'a Lee gestami duszenia i niejednokrotnie wbijał gwoźdź do nowojorskiej trumny doprowadzając fanów do rozpaczy. Od 2-3 lat w meczach z Indianą głównym prześladowcą jest Domantas Sabonis z którym nie potrafią sobie poradzić kolejni wysocy w rosterze Knicks. Nie inaczej było tym razem, gdy od samego początku Litwin zdominował totalnie paint przestawiając naszych podkoszowych jak uczniaków na boisku szkolnym, zaliczając w sumie 32 punkty, 13 zbiórek i 5 asyst. Knicks zaczęli nieźle od popisów strzeleckich RJ Barretta i Aleca Burksa. Ale sielanka trwała tylko do przerwy. W 3 i 4 kwarcie Knicks nie poradzili sobie z obroną Indiany, zaliczając mnóstwo strat i wymuszonych rzutów (w czym celował Obi Toppin cegląc raz za razem). Nad grą nie panował Payton, a pozostałym zabrakło odwagi, żeby wziąć ciężar gry na swoje barki.

G2: NEW YORK KNICKS - PHILADELPHIA 76ERS 89:109

Kolejny mecz i znów problem z bronieniem wysokiego centra, który umie jednocześnie trafić za 3. Embiid wyglądał przy środkowych Knicks jak Bol Bol przy Adamie Małyszu. Nie da się wygrać na skuteczności z gry 38% oraz pozwala się na wszystko Benowi Simmonsowi, który w karierze trafił jedynie trzy trójki (z czego jedną oczywiście Knicksom). Koniec końców w drugiej połowie załatwił nas brat Stephena Curry'ego, Seth - dzięki czemu przy świątecznym stole dostał dodatkowy kawałek makowca. A w Knicks jeden Juliusz Rondel to za mało, żeby ograć doświadczony zespół z Filadelfii. Chociaż w sumie kolejny dobry występ zanotował Alec Burks. Reszta nie dojechała. Nie dojechała też prawidłowa koszulka Reggiego Bullocka, przez co biedak grał nieświadomie pierwszą kwartę z nr 23 na plecach i 25 na piersi. Niestety nie doszło do pojedynku ojca z synem bo Austin Rivers był nadal kontuzjowany, a tak naprawdę to nie poznał Doca w maseczce.

G3: NEW YORK KNICKS - MILWAUKEE BUCKS 130:110

MVP ligi poległ w MSG z kretesem. Giannis nazbierał w offseason kolejnych wyznawców, którzy razem z nim będą udawać Greka walczyć o mistrza. Szumne zapowiedzi, skandal z transferem Bogdanovicia i w końcu klęska w Nowym Jorku ze skazanymi na pożarcie Knicks. Wielki mecz wiecznie krytykowanego Elfrida Paytona (27 pkt, 7 as) oraz Juliusa Randle'a (29 pkt, 14 zb, 7 as). Knicks aktywni w ataku, chętnie dzielili się piłką i zaskoczyli Bucks lawiną trójek (16/27), sami mocno ograniczając Koziołki w tym względzie. Coś czujemy, że w rewanżu będzie rzeź, ale w drugą stronę.

G4: CLEVELAND CAVALIERS - NEW YORK KNICKS 86:95

Knicks na fali entuzjazmu wygrali w Cleveland grając w ósemkę (do kontuzjowanych dołączył Burks). Randle z triple-double (i 9 stratami), a cała drużyna znów świetnie zza łuku (14/25) i po raz kolejny skutecznie w obronie. Cavs to żadne asy i dobrze, że w końcu lejemy takie ekipy bez zbędnego wysiłku. Ewenementem był mecz z udziałem 300 widzów przez co lepiej się go oglądało niż ze sztucznymi odgłosami publiczności jak w jakimś "13 Posterunku".

G5: TORONTO RAPTORS - NEW YORK KNICKS 100:83

Katastrofalna skuteczność Knicks za 3 (3/36) w czym celowali zwłaszcza Barrett (0/8) i Bullock (0/9). Co dziwne Knicks utrzymali się w grze do połowy czwartej kwarty, po czym zaczął trafiał Van Vleet i zakończył ten nierówny pojedynek. Raptors zagrali bez Pascala Siakama i podobnie jak Knicks mieli kłopoty ze skutecznością, przez co większość meczu wyglądała jak pojedynek ślepego z kulawym. Natomiast Toronto konsekwentnie stanęło w drugiej połowie obroną strefową, co przy żenującej skuteczności Knicks dało im zwycięstwo. Warto odnotować debiut Austina Riversa, który szybko operuje piłką i fajnie rozrywa strefę - nie jego wina, że koledzy nie trafiali. Z dobrej strony pokazał się jedynie Knox grający w rodzinnych stronach i bacznie obserwowany przez rodzinę do szóstego pokolenia wstecz.

GRUDZIEŃ (2-3) 

Bilans lepszy niż się wszyscy w Nowym Jorku spodziewali, w końcu graliśmy z czołówką Wschodu (poza Cleveland). To czy mecz z Bucks to nie był wypadek przy pracy okaże się w styczniu.

Plusy

Knicks w końcu zaczęli rzucać za 3 i co najważniejsze trafiać (może poza Barrettem :D). Jest ruch w ataku i wychodzenie na pozycje czego także brakowało w poprzednich latach (Melo ISO, Randle ISO itd.). Dzięki temu rozgrywający mają więcej opcji do podawania piłki. 

Poza tym widać pierwsze symptomy poprawy gry defensywnej - na razie w skuteczności z gry rywali, ale na indywidualne laurki pewnie przyjdzie czas. Defensywa ala Tom Thibodeau jest już zaszczepiona w umysłach naszych zawodników, mówią o tym w wywiadach, a co najważniejsze nie odpuszczają podczas meczu bo już zauważyli, że każdy odpuszczony rzut to z automatu time-out i opieprz przy linii bocznej.

Indywidualnie na plus na pewno odmieniony Julius Randle, który co prawda nadal wije te swoje kółeczka, ale na sam koniec dzieli się piłką zamiast wkozłować ją sobie w kolano. To chyba największe indywidualne zaskoczenie. Świetnym transferem wydaje się też Burks, który ma świetnie ułożoną rękę, a dodatkowo potrafi sam sobie wykreować sytuację do rzutu. Po dwóch fatalnych meczach odpalił Payton, który zamiast bezsensownie klepać piłkę, zaczął odważnie wchodzić w paint, co daje świetne efekty (ach ten floaterek) i dużo możliwości rozrywania obrony. Nie da się ocenić naszych rookies bo obaj w grudniu więcej siedzieli na L4. Ostania kwestia na którą zwracamy uwagę to dodatkowe treningi rzutowe na które stawia się po meczach coraz więcej zawodników - mamy nadzieję, że to krok w kierunku podnoszenia własnych umiejętności i chęci poprawy niż efekt zamkniętych klubów ze striptizem na Manhattanie.

Minusy 

Kolejne szanse, które dostają Smith Jr i Ntilikina wyglądają żenująco, zdaje się, ze ich czas powoli dobiega końca. Na razie na zagubionego wyglądał też Toppin, który nie wiedząc jak się ustawić w ataku rzucał bez sensu za 3.

Martwi nas też zapaść strzelecka RJ Barretta, ale wierzymy, że opuszczą go złe moce, ewentualnie Thibodeau pogrozi mu codziennym bieganiem kółek wokół Central Parku. 

Coś mało tych minusów. Poprawimy się następnym razem.

CO NAS CZEKA W STYCZNIU?

15 meczów, z czego tylko 6 w Nowym Jorku, a na koniec miesiąca wycieczka objazdowa po zachodzie USA. Najciekawiej zapowiadają się pierwsze w tym sezonie derby z Brooklynem (13.01.) oraz wyjazd do Bostonu (17.01.). Ponadto czeka nas rewanż z Indianą (jak to czytacie jest już po meczu) i po dwa mecze z Cleveland i Utah Jazz. 

COVID-19 ALERT

Na razie wszyscy zdrowi bo stosują się do zasady ministra Szumowskiego: Dystans (zaczęli w końcu trafiać) - Dezynfekcja (Jack z lodem po meczu) - Maseczka (no Thibodeau ma, najczęściej w ręku) - Aplikacja (Facebook, Instagram, te sprawy) - Wietrzenie (to w sumie na razie nie - wycieczka do Windy City dopiero na początku lutego). Będziemy śledzić przestrzeganie zasad i czy Nerlens Noel nie wepchał się w kolejkę do szczepienia z puli dla aktorów.

JAMES DOLAN ALERT

Jak donosi Hollywood Reporter, nasz kochany prezes zastąpił swojego 93-letniego ojca na stanowisku prezesa spółki AMC Networks do której należą m.in. AMC, IFC, Sundance Channel i BBC America (pewnie tak samo ciekawe jak TVP Rozrywka). Rodzina Dolanów kontroluje 70% tego biznesu, wartego miliardy dolarów. Ma chłop łeb do interesów, nie ma co. 

Co to znaczy dla Knicks? Nic. Ważne, że zajął się biznesem zamiast nagrywać z JD & The Straight Shot albo nie daj boże wtrącać się w strategię realizowaną przez prezydenta Leona.

JULIUS RANDLE TRADE TRACKER

Juliusz się przestraszył, że chcą go przegonić gdzie pieprz rośnie i ni stąd ni zowąd został najlepszym zawodnikiem Knicks. Naiwniak myśli, że dzięki temu zostanie w drużynie. Leon Rose zaciera z kolei ręce bo teraz to na pewno chętnych na Randle'a nie będzie brakować. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz