sobota, 17 listopada 2018

Atlanta Hawks – New York Knicks 107:112


Kolejny mecz z Atlanta Hawks w tym sezonie. I… no ten… fajnie by było wygrać. Bo wiecie… Omari Spellman? DeAndre Bembry? To gracze pierwszej piątki Hawks. Trochę by było wstyd przegrać.

Początek na korzyść Knicks. Skutecznie utrudniali rywalom życie w obronie i nie pozwalali na otwarte rzuty. W ataku wykorzystywali niezłe pozycje strzeleckie. Hawks pudłowali z dystansu, ale dzięki dobrej postawie na desce i skutecznej grze pod koszem, udało im się zredukować stratę do jednego kosza. Dobre zawody po stronie Knicks rozgrywał Vonleh, który zdobył kolejnych 11 punktów dla zespołu (mogło być 12, ale przy jednym rzucie z dystansu stanął na linii). Tymczasem Hawks nadal nie potrafili się wstrzelić z dystansu. Knicks to wykorzystali i znowu odjechali na kilka punktów. W końcówce zdecydowanie skuteczniejsi byli Hawks (w końcu wpadły trójki) i dzięki temu po pierwszej kwarcie był remis 26:26.
Początek drugiej kwarty to zmiana ról. Hawks wykorzystywali swoje sytuacje w ataku, natomiast Knicks nie potrafili skutecznie kończyć akcji ofensywnych. W połowie kwarty, dzięki serii trzech trafionych rzutów (Kanter, Ntilikina, Trier), Knicks udało się doprowadzić do remisu. Potem mieliśmy grę kosz za kosz. W drużynie Knicks wyróżniali się Trier i Ntilikina, którzy na zmianę punktowali w kolejnych akcjach. Do przerwy już niewiele się zmieniło i Hawks prowadzili 55:52.
Trzecia kwarta zaczęła się od problemów ofensywnych. Oba zespoły miały kłopoty z regularnym zdobywaniem punktów. Nieznacznie lepsi w tym fragmencie byli Knicks. Dopiero w połowie kwarty Knicks odskoczyli na kilka punktów, dzięki skutecznym akcjom Hardawaya Jr i Mudiaya. Solidna obrona Knicks wymuszała straty i niecelne rzuty Hawks. Nowojorczycy systematycznie powiększali przewagę. Na dobre w ataku obudził się Hardaway Jr. Na koniec trzeciej kwarty Knicks prowadzili 87:73.
Od początku czwartej kwarty Knicks kontrolowali sytuację. Regularnie trafiali w ataku, przez co nie dawali Hawks zbyt wielu szans na odrabianie strat. Najefektowniejszą akcją w tej części było rzucenie Kantera na łopatki przez Milesa Plumlee (przez plecy!), nowego mistrza NBA w wadze ciężkiej. Hawks nadal walczyli. Po ich stronie w końcu przebudził się Trae Young. Ale Knicks nie pozwolili na zbliżenie się na mniej niż 4 punkty. W końcówce pełną odpowiedzialność za zdobywanie punktów wziął na siebie Tim Hardaway Jr (głównie z linii rzutów wolnych). Ostatecznie Knicks wygrali 112:107.

Oceny indywidualne:
Mitchell Robinson (5 pkt, 6 zb, 2 bl, 1 prz) – tym razem dostał mniej minut. Nieźle wyglądał w obronie, chociaż nie miał rywali z najwyższej półki. W ataku nie dostawał zbyt wielu piłek.
Noah Vonleh (11 pkt, 13 zb, 1 bl, 2 prz) – świetna pierwsza kwarta. Potem było gorzej. Mimo tego, jak zawsze dawał sporo energii w obronie.
Damyean Dotson (3 pkt, 3 zb, 2 as) – całkowicie anonimowy występ. Pamiętam momenty, gdy był na parkiecie.
Tim Hardaway Jr (34 pkt, 1 zb, 3 as, 3 prz) – w tym meczu prawdziwy lider. Pod koniec trzeciej kwarty przejął mecz i wyprowadził Knicks na bezpieczne prowadzenie. W końcówce meczu to on wziął ciężar gry na swoje barki. I wyszedł zwycięsko z tego starcia (trochę szczęśliwie, ale tego jutro nikt nie będzie pamiętał).
Frank Ntilikina (14 pkt, 3 zb, 3 as, 1 prz) – przerwał złą passę. W obronie wyłączył Trae Younga. Zanotował niezłe statystyki ofensywne, szczególnie biorąc pod uwagę jego problemy z faulami w tym meczu. Ale asyst jak nie było tak nie ma. Tough love.
Enes Kanter (17 pkt, 11 zb, 2 bl) – W tym meczu wszystko się zgadzało. Zbiórki, bloki (!!!), punkty, skuteczność. I’m Stat Man!!!
Allonzo Trier (16 pkt, 4 zb, 1 as, 1 prz) – kolejny solidny mecz debiutanta. Wchodzenie z ławki jest dla niego optymalnym rozwiązaniem. Ale uwaga, jego iso-gra nie umknęła nikomu i rywale już zakładają na niego pułapki, z którymi ma problem.
Emmanuel Mudiay (11 pkt, 3 as, 5 zb, 1 bl) – ktoś mu w końcu przypomniał, że to jest jego contract year. Nadal poniżej oczekiwań (w końcu 7 pick draftu), ale jeżeli będzie regularnie grał na co najmniej takim poziomie, to ma jeszcze przyszłość w NBA. Solidnie w obronie, nie dawał rywalom za dużo przestrzeni. Świetna skuteczność w ataku (4/8 z gry, 3/3 z dystansu). Jak każdy rozgrywający Knicks ma problem z rozgrywaniem.
Mario Hezonja (1 pkt, 2 zb) – on serio był 11 minut na parkiecie?
Kevin Knox (1 as) – a jego to nawet nie zauważyłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz