niedziela, 18 listopada 2018

Toronto Raptors – New York Knicks 128:112


Mecz z faworytem do zajęcia pierwszego miejsca na wschodzie – Toronto Raptors. Aktualny poziom obu zespołów bez porównania. Knicks, wiadomo, najmłodszy skład w lidze. A w składzie Raptors m.in. gracz Top 10 (a może nawet Top 5) w lidze oraz jeden z lepszych playmakerów (i najlepszy asystent) w NBA. Oczywiście Kawhi Leonard to jeden z potencjalnych celów Knicks na rynku wolnych agentów 2019. Ehhh… no dobra, wróćmy do rzeczywistości. Knicks znowu rozpoczęli piątką Ntilikina, Hardaway Jr, Dotson, Vonleh i Robinson.
Początek był lepszy w wykonaniu Knicks. Bardzo dobrze wyglądała obrona, która wymusiła 4 straty Raptors już na początku meczu. Gdyby Knicks wykorzystali moment ten moment słabości rywala, to mogliby zbudować większą przewagę. Niestety przez pudła w ataku (Dotson, Hardaway Jr), nadal toczyła się gra kosz za kosz. Knicks nawet udało się na chwilę odskoczyć na 5 punktów, ale dzięki udanej końcówce Raptors, po pierwszej kwarcie był remis 25:25.
Druga kwarta też zaczęła się od dobrej gry defensywnej obu zespołów. Cały czas wynik był w okolicach remisu. Dopiero w połowie kwarty Raptors zaczęli zaznaczać swoją przewagę – głównie przez rozważniejszą grę w ataku, bez notowania strat piłki. To był moment, w którym Raptors pokazali różnicę jakości jaka ich dzieli od Knicks. Szczególnie jeżeli chodzi o grę zespołową w ataku. Tylko dzięki świetnej skuteczności Hardawaya Jr strata Knicks nie przekraczała kilkunastu punktów. Do przerwy wynik był 64:53 dla Raptors.
Knicks nieźle rozpoczęli drugą połowę spotkania. Dzięki trafieniom Dotsona, Hardawaya Jr i Ntilikiny udało im się zredukować stratę do 1 punkta. Dobrze funkcjonowała defensywa Knicks, która wymuszała na Raptors rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Ale przy takiej różnicy umiejętności, to musiało się kiedyś skończyć. I tak też się stało w połowie kwarty. Ibaka, Green i Leonard pokazali młodym Knicks miejsce w szeregu. Przewaga znowu urosła do kilkunastu punktów. I w tym miejscu na dobrą sprawę skończyła się sportowa rywalizacja. Na koniec trzeciej kwarty Raptors prowadzili 100:82.
Czwarta kwarta była zupełnie bez historii. Second unit Raptors spokojnie utrzymywał wysoką przewagę. Knicks nie potrafili regularnie punktować. Jedynym, który sobie nabił statystyki w tej części gry był Hezonja. Raptors mieli okazję sprawdzić swoje najgłębsze rezerwy. Ostatecznie wygrali 128:112.

Oceny indywidualne:
Mitchell Robinson (4 pkt, 5 zb, 3 bl, 2 prz) – całkowicie bezradny przy obronie pick and roli. W ataku też nie potrafi nic zagrać. Jest niesamowicie surowy. Sama skoczność nie wystarczy. Trzymanie go w pierwszej piątce jest bez sensu.
Noah Vonleh (6 pkt, 8 zb, 2 as) – zgaszony w ataku. W obronie zazwyczaj krył mniejszych i szybszych rywali i miał z tym spory problem.
Damyean Dotson (11 pkt, 4 zb, 1 as, 1 prz) – miał bardzo dobry fragment w ataku na początku drugiej połowy. Niestety poza tym znowu wyglądał słabo w ofensywie – za dużo szybkich rzutów z nieprzygotowanych pozycji (sorry chłopie, ale Curry’m nie jesteś). W obronie dostał szkołę życia od Leonarda.
Tim Hardaway Jr (27 pkt, 4 zb, 2 as, 1 prz) – znowu dźwigał na swoich barkach ofensywę Knicks. Przeciwko Raptors na niewiele się to zdało. Nie chce mi się już pisać o jego shot selection, bo to jest już nudne, a widać, że pod tym względem jest niereformowalny.
Frank Ntilikina (5 pkt, 4 as, 4 prz) – kolejny mizerny występ w ataku. Tylko coraz bardziej się zastanawiam, czy on ma szansę coś pokazać przy tak topornej ofensywie. Starał się w obronie, ale Raptors potrafili go omijać (skoro najlepszy obrońca rywala kryje twojego rozgrywającego, to ogranicz mu posiadanie piłki).
Enes Kanter (15 pkt, 15 zb, 2 as) – to wszystko w 19 minut (!!!). Kiedy grał przeciwko Ibace, to był zbyt wolny. Kiedy grał przeciwko Valanciunasowi, to był zbyt słaby fizycznie. Ot cały Enes.
Kevin Knox (12 pkt, 2 zb, 1 as, 1 bl) – jump shot w formie sprzed kontuzji. Gorzej, że nie wyglądał dobrze na tablicach (chociaż o to było ciężko, bo Valanciunas przestawiał wszystkich jak chciał). Najwięcej bronił Anunoby’ego i miał z nim spore problemy.
Emmanuel Mudiay (12 pkt, 2 as, 2 zb, 2 prz, 1 bl) – jak na niego, to można powiedzieć, że solidne zawody. Generalnie podobne przemyślenia dotyczące gry ofensywnej Knicks jak u Ntilikiny.
Allonzo Trier (7 pkt, 1 zb, 3 as, 2 prz, 1 bl) – Raptors nawet nie musieli zastawiać na niego pułapek, żeby go ograniczyć w ataku. Kolejny młody zawodnik, który dostał w tym meczu solidną lekcję.
Mario Hezonja (13 pkt, 5 zb, 1 as) – słabiutki występ. Nabił sobie statystyki w ostatniej kwarcie. Zaliczył spektakularne podanie w aut.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz