sobota, 1 lutego 2020

W cieniu tragedii

Kolejnych kilka meczów za nami, gdzie widać jakieś symptomy poprawy, szczególnie w obronie zespołowej, bo kolejnych dwóch przeciwników zostało zatrzymanych poniżej 100 punktów. Z ważniejszych wydarzeń, kontuzji doznał RJ Barrett, z czego skrzętnie skorzystał wykorzystujący większą liczbę minut na parkiecie Damyean Dotson.
W tak zwanym międzyczasie pojawiła się zabawna informacja, że management Knicks oczekuje od zespołu awansu do play offs w tym sezonie. Niby strata do 8 miejsca jest niewielka, ale na jakąś serię zwycięskich meczów się nie zapowiada. Chyba, że szykowane są ruchy w trakcie trade deadline pod pozyskanie supergwiazdy w okolicach All Star Game. Plotki mówią o Karl Anthony Townsie, ale jakoś nie chce nam się w to wierzyć.
Tydzień kończymy w minorowych nastrojach po informacji o tragicznej śmierci w katastrofie helikoptera Kobe'go Bryanta. Wrócimy do jego postaci w najbliższym czasie, bo jest co wspominać.



Cleveland Cavaliers - NEW YORK KNICKS 86:106

Jak to fajnie, że są w NBA drużyny gorsze od Knicks :) Cleveland Cavaliers po odejściu LeBrona do Lakers nie mogą się odnaleźć, mimo, że skład tak znacznie im się nie zmienił. Mają sporo świeżej krwi z ostatnich draftów (Sexton, Garland) i rozpaczliwie szukającego wymiany Kevina Love'a. Ale mimo to coś tam nie hula, co tylko pozwala docenić jak bardzo jednoosobową instytucją był dla Cavs król James. 
Mecz w Cleveland od początku kontrolowali Knicks, świetnie rozgrywał Elfrid Payton (4 asysty w 1 kwarcie). Moment zawahania przyszedł pod koniec pierwszej połowy, kiedy trójkami zaczął sypać Cedi Osman. Przerwa pozwoliła graczom ochłonąć i druga połowa to koncert NYK, zwłaszcza w obronie (tylko 36 pkt Cleveland). Dosyć szybko na początku trzeciej kwarty nowojorczycy odjechali na bezpieczny dystans 8-11 punktów i konsekwentnie trzymali rywala w szachu kolejnymi akcjami. 
Najlepszy na parkiecie był Mr. Everything, czyli Payton (9 pkt, 6 zb, 8 as, 2 bl!). Świetną zmianę dał Damyean Dotson (12 pkt, 5 zb) i po raz kolejny pojawia się pytanie czemu jego kosztem gra Bullock? Dotson jest świetny w 3&D, jest młody i powinien dostawać więcej minut. Za chwilę (latem) kończy mu się kontrakt i zapewne ktoś zaproponuje mu lepszy kontrakt i bardziej mu zaufa, czym znajdzie sobie niskim kosztem świetnego gracza na dzisiejsze czasy. 
Niepokojąca była kontuzja Marcusa Morrisa, który po jednej z akcji upadł na parkiet, trzymając się za kostkę i nie wiadomo czy zagra w kolejnych spotkaniach. Wobec kontuzji Barretta na chwilę obecną wypadły nam dwie najjaśniejsze postacie z pierwszej piątki.

NEW YORK KNICKS - Los Angeles Lakers 92:100

Przyjazd Lakersów ściągnął na trybuny Madison Square Garden tylu celebrytów ile niejedna gala Oscarów. Najjaśniej świeciła jednak gwiazda LeBrona Jamesa, który miał pod kontrolą cały mecz od początku do końca. Będący na dobrej drodze do swoich kolejnych Finałów NBA, James zaliczył 21 pkt, 6 zb, 5 as i 5 prz. Druga z gwiazd Lakers - Anthony Davis dołożył 28 pkt. Mimo dosyć niewielkiej różnicy punktowej zwycięstwo gości z LA nie było nawet na chwilę zagrożone. Kiedy trzeba było Lakers włączyli drugi, trzeci, czwarty bieg i szybko zwiększali przewagę, tak jak np. na przełomie 3 i 4 kwarty gdzie rezerwowi Rondo, Kuzma i Caldwell-Pope odjechali w kilka minut z 3 na 13 punktów przewagi.
W Knicks dobre zawody zagrał Marcus Morris (20 pkt) oraz korzystający z nieobecności R.J. Barretta - Damyean Dotson (17 pkt, 5 x 3). Gospodarze dzielnie walczyli do samego końca, ale długie ręce i przewaga wzrostu graczy Lakers nie pozwoliły na więcej.

NEW YORK KNICKS - Toronto Raptors 112:119

Wizyta aktualnych mistrzów NBA w MSG. Po słabych pierwszych minutach Knicks złapali wiatr w żagle, w pierwszej kwarcie zaliczyli potężny run i odjechali nawet na 26:13. Zanim gracze Raptors złapali oddech i rytm minęło trochę czasu. Mimo, że w zespole Toronto nie ma już Kawhi Leonarda to serce mistrza pozostało. Run 13:0 w drugiej kwarcie pozwolił kanadyjskiej ekipie wyjść na prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania. 
I kiedy wydawało się, że jest już kompletnie po meczu, Knicks mieli swój nagły i niewytłumaczalny zryw nr 1543 w tym sezonie, po którym doprowadzili nawet do remisu po 103. Mecz dla Raptors uratował świeżo mianowany all star, czyli Pascal Siakam wykorzystując gapiostwo obrońcy z pomocy (w tym przypadku Dotsona) i zdobywając szalenie istotnych 5 punktów w ostatniej minucie gry (wsad plus trójka). 

NEW YORK KNICKS - Brooklyn Nets 110:97

Tuż przed meczem jak grom z jasnego nieba spadła na wszystkich informacja o katastrofie helikoptera na pokładzie którego leciał Kobe Bryant z córką i przyjaciółmi, w wyniku której wszyscy zginęli. Dla ligi ciężko było odwołać mecze na którye ludzie już zaczęli się zbierać w halach, stąd decyzja o zagraniu wszystkich zaplanowanych na ten dzień spotkań. Jedyne co mogli organizatorzy w takim momencie to minuta ciszy przed meczem, zmiana barw hali na purple and gold Lakers i nastrój zadumy i wspomnień komentatorów MSG TV. Kto jednak pozwolił na występy cheerleaderek, konkursy i oprawę muzyczną w trakcie przerw w grze, powinien czym prędzej polecieć ze stanowiska. Pewne sytuacje w życiu są ważniejsze od pieniędzy od sponsorów co NBA powinna w takiej chwili zakomunikować klubom dosyć stanowczo.
Gracze obydwu drużyn sami postanowili upamiętnić legendę Lakers i w pierwszych dwóch akcjach świadomie popełnili błąd 24 sekund, w hołdzie dla nr 24 z którym grał Bryant. Julius Randle wymalował numery z który występował Kobe na swoich butach. Z kolei bliski przyjaciel Kobe'ego, Kyrie Irving na wieść o tragedii opuścił drużynę, o czym drżącym głosem informował na przedmeczowej konferencji trener Nets Kenny Atkinson.
To nie był dobry dzień na granie w koszykówkę, bo głowy zawodników, trenerów i fanów były w tym momencie gdzie indziej.
Koniec końców wygraliśmy bo znów dobre zawody zagrali nasi skrzydłowi Morris i Randle. Dostali solidne wsparcie z ławki (Ntilikina i Mitch), po raz kolejny zaskoczyła też obrona co pozwoliło zatrzymać Nets poniżej 100 punktów. Ale wynik w tym meczu był najmniej ważny. 

GRACZ TYGODNIA: Damyean Dotson - to prawdopodobnie ostatnia okazja, żeby miał szansę na gracza tygodnia, bo jak na parkiet wróci RJ Barrett to ciężko mu będzie o występy po 20 minut i więcej. 12 pkt z Cleveland, 17 pkt z Lakers i 21 pkt z Toronto. Pewna ręka i celne trójki, do tego dobra defensywa. Od dawna już Dotson zapowiada się na świetne uzupełnienie składu jako 3 and D, może czas żeby mu znaleźć więcej miejsca na parkiecie kosztem takich przeciętniaków jak Bullock czy Portis.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz